Ostatnio bardzo popularne stało się praktykowanie wdzięczności. Pisze o tym wielu autorów, przekonując do tego, że warto każdego dnia zastanowić się nad tym, za co jest się wdzięcznym. Trudno nie zgodzić się z propagowaniem tak pięknej idei. Mam jednak wrażenie, że pośród wyliczania i spisywania w pamiętniczku tych wszystkich dóbr, za które jesteśmy wdzięczni, zapominamy niekiedy o drugim człowieku, który żyje obok nas i właśnie któremu powinniśmy dziękować za okazywaną nam każdego dnia dobroć.
Ludzie niestety mają spory kłopot z wdzięcznością. Nie potrafią dziękować. Ba, często nawet nie przyjdzie im do głowy, by wypowiedzieć to jedno, nic nie kosztujące słowo. A jeśli przyjdzie - zdarza się, że robią to machinalnie, nie skupiając się na tym, za co i dlaczego dziękują. To tak jak z przepraszaniem. Przepraszamy, gdy w tramwaju wpadamy na kogoś (nie ze swojej winy z resztą, gdy motorniczy mocno zahamował). Przepraszamy za to, że odbiło się nam przy stole lub że w pierwszej kolejności przywitaliśmy się z kim innym, niż wypada. Ciągle przepraszamy za coś, co za moment nie ma już żadnego znaczenia, a tak ciężko powiedzieć przepraszam w chwili, gdy naprawdę zawaliliśmy.
Dziękujemy za podniesiony długopis z podłogi, za przepuszczenie nas w drzwiach i za kupienie nam czegoś przy okazji. Nie dziękujemy natomiast za ugotowany obiad i miłą atmosferę, za pojechanie z nami do lekarza i wspólne czekanie przez dwie godziny w kolejce. Nie przyjdzie nam nawet do głowy, by podziękować drugiemu człowiekowi za codzienną troskę i zainteresowanie naszą osobą.
Jak każdy kij, i ten ma jednak dwa końce. Bo czy nie raz popadliśmy we wzburzenie, nie usłyszawszy dziękuję, które tak bardzo nam się należało!? Albo zrobiliśmy coś dla kogoś, by ten zaciągnąć u nas musiał dług wdzięczności? Wygląda na to, że lubimy podziękowania, ale głównie te kierowane w naszym kierunku.
Bywa, że pragnienie wdzięczności wobec nas samych jest tak ogromne, że odbiera nam całą radość dawania. A szczęście może przynieść nam przecież tylko prawdziwa bezinteresowność. Oczekiwanie wdzięczności prowadzi niekiedy do frustracji, a i ludzie dziękują często nie z prawdziwej wdzięczności, ale ze zwykłego poczucia obowiązku. Zamiast więc być kimś znanym ze swej szlachetności, do którego garną się dziesiątki osób, nietrudno stać się kimś, komu składane są życzenia urodzinowe z obowiązku i kogo odwiedza się dla świętego spokoju.
Przepraszajmy i dziękujmy za rzeczy ważne. Nie oczekujmy wdzięczności. Szczęście to radość dawania. Bezinteresowna.