wtorek, 22 listopada 2016

Prosta technika stawiania granic i realizowania planów własnych, zamiast cudzych


Ambicja, która powszechnie kojarzy się raczej pozytywnie, nierzadko zamiast prowadzić nas ku sukcesowi, potrafi narobić wiele szkód w naszym życiu. Problem ten dotyczy szczególnie kobiet, a także młodych ludzi obojga płci, którzy w dobie wszechobecnego coachingu, zewsząd atakującego przymusu rozwoju osobistego, czy wreszcie ciągłej dążności do dobrobytu, nieprzerwanie próbują być we wszystkim najlepsi, zawsze dawać radę, nikogo nie zawodzić i wszystkie sprawy wcisnąć w swój, jakże pękający w szwach, kalendarz. Jak jednak zdjąć z siebie to ciśnienie? Jak pozbyć się ciągłej presji, skupić się na własnych pragnieniach, zamiast wiecznie dogadzać innym? 
Dzisiaj chciałabym zachęcić Was do tego, abyście wykonały bardzo proste, opisane poniżej ćwiczenie. Technika ta ma za zadanie uświadomić Wam, co jest z Waszego punktu widzenia faktycznie ważne, a co jest dla Was ważne tylko pozornie (czyli na co poświęcacie swój czas i jak to się ma do Waszych przekonań). Zadanie polega na prostych wyliczeniach matematycznych, a więc nie bójcie się liczb, które widzicie poniżej. Jeśli umiecie dodawać i mnożyć, znakomicie poradzicie sobie z tym zadaniem! :)
W przykładzie przedstawionym poniżej skupimy się na trzech kręgach zainteresowań dnia codziennego wielu kobiet: rodzina (mąż/partner, dzieci, dom), ja, praca. Oczywiście te obszary zainteresowań możecie, a wręcz powinnyście, dostosować do własnych. Ich ilość również może różnić się od tej podanej w przykładzie. Ja w celu zaprezentowania ćwiczenia wybrałam te trzy.

Na początek uszeregujcie powyższe obszary od 1 do 3, gdzie 1 jest dla Was najważniejszy, a 3 najmniej ważny w odniesieniu do pozostałych obszarów.

W ramach przykładu uszeregowałam te obszary w sposób następujący:
1. Ja
2. Rodzina
3. Praca

Teraz biorąc pod uwagę fakt, że macie do dyspozycji 100% swojego czasu (och! czyż to nie wspaniałe?), dopiszcie do każdego z obszarów, ile w idealnym świecie chciałybyście procentowo poświęcać go na każdą z tych dziedzin.

Przykład:
1. Ja 45%
2. Rodzina 35%
3. Praca 20%

Teraz mały kubeł zimnej wody. Otóż, teoretycznie, myśląc o tym, że żyjemy cały czas, 24 godziny na dobę, rzeczywiście wychodziłoby na to, że mamy do dyspozycji 100% naszego czasu. Ale, ale - no tak, przecież potrzebny jest czas na sen, który nie bardzo jawi się nam, jako czas, który mamy do zagospodarowania. 
W tej sytuacji od naszego całego czasu musimy odjąć ten, który przesypiamy. Przyjrzyjmy się więc temu, na co poświęcamy nasz czas w tygodniowym ujęciu, odejmując od niego czas na sen.

Dla przykładu, załóżmy, że śpię 8 godzin na dobę; godzin w dobie mamy 168:
24x7=168-(8x7)=112

Teraz zastanówmy się, ile czasu poświęcamy w prawdziwym życiu na wymienione wcześniej obszary i jak to się ma do naszego idealnego świata.

Przykład - prawdziwe życie:
1. Ja -> 23,5 h
2. Rodzina -> zakupy, gotowanie, sprzątanie, czas z rodziną, załatwianie spraw rodzinnych: 41 h
3. Praca -> 8 h pracy dziennie + 1,5 h dziennie na dojazd = 47,5 h

Z powyższych wyliczeń na pierwszy rzut oka widać, że to, co zadeklarowałam w przykładzie, jako ważne lub mniej ważne dla mnie w niewielkim stopniu odpowiada temu, na co poświęcam czas w rzeczywistości. 

Przyjrzyjmy się dokładnym wynikom wyliczeń świat idealny vs rzeczywistość:
1. Ja: 45% vs 21%
2. Rodzina: 35% vs 37%
3. Praca: 20% vs 42%

Jak widać w przedstawionym przykładzie, jedynie ilość czasu, którą chcę poświęcać rodzinie pokrywa się z tym, ile czasu faktycznie jej poświęcam. Jestem przekonana, że udaje mi się to głównie dzięki doskonałemu partnerstwu moich bliskich, z którymi dzielimy się zarówno obowiązkami, jak i przyjemnościami. Dzięki temu w tym obszarze panuje ład i harmonia. Gdy patrzymy jednak na dwa pozostałe obszary życia, okazuje się, że proporcje są jakby zamienione między nimi. Wniosek nasuwa się niejako sam. Mianowicie jestem osobą, która zgodnie ze swoimi preferencjami, poświęca za dużo czasu na pracę, a za mało sobie. Najprostszymi rozwiązaniami tej sytuacji byłoby zmniejszenie wymiaru czasu pracy lub zmiana pracy na taką, która będzie bliższa moim zainteresowaniom, a więc automatycznie, nie będę postrzegała całego czasu, który na nią przeznaczam, jako czas związany tylko i wyłącznie z pracą, ale także, jako czas dla mnie samej. Czas, w którym rozwijam swoje zainteresowania, poszerzam horyzonty, poznaję interesujących ludzi, którzy mnie ubogacają.
To oczywiście czysto hipotetyczne rozważania. W tym ćwiczeniu nie chodzi bowiem o to, aby dojść do natychmiastowych wniosków, które od razu zaczniecie wdrażać w życie, w celu poprawienia Waszego ogólnego zadowolenia z niego. Celem tego ćwiczenia jest uzmysłowienie Wam, czego najbardziej potrzebujecie, a czego potrzebujecie mniej i jak to się ma do Waszego życia codziennego. Myślę, że warto się nad tym zastanowić. Dzięki takiej praktyce łatwiej będzie Wam podejmować w przyszłości decyzje, które do tej pory mogły wydawać Wam się kłopotliwe. Dzięki poddaniu takiej podstawowej analizie Waszego życia codziennego, powinnyście szybciej znajdować odpowiedzi na pytania, które mogą się pojawiać w Waszym życiu codziennym: Czy chcę robić nadgodziny? (Nie, praca jest na ostatnim miejscu wśród moich obszarów zainteresowań, a i tak już w tym momencie poświęcam na nią dwa razy tyle czasu, ile uważam, że byłoby to zasadne); Czy chcę cały dzień szorować fugi w łazience, żeby spełnić standardy czystości teściowej? (Nie, czas poświęcony dla domu i rodziny mam w pełni zagospodarowany - wolę ten czas poświęcić sobie.). I tak dalej.



Co sądzicie o tej technice? Myślicie, że analiza własnych obszarów zainteresowań w odniesieniu do tego, na co faktycznie przeznaczamy swój czas może być pomocna w podejmowaniu wspomnianych decyzji? Dajcie znać w komentarzu!

10 komentarzy:

  1. Super pomysł, muszę zrobić to ćwiczenie i zobaczyć co mi wyjdzie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak. Koniecznie daj znać, jakie będą Twoje wrażenia i odczucia po jego wykonaniu!

      Usuń
  2. Ja już zrobiłam i zdziwiłam się bardziej, niż przypuszczałam! Ale bardzo dobrze, bo teraz już wiem, nad czym muszę pracować, no i w jakich dziedzinach jest w miarę ok. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie, trzymam kciuki za dalszą pracę i gratuluję sukcesów na polach, o których wspominasz! :)

      Usuń
  3. Mi wyszło, że za dużo czasu poświęcam innym.. Ale ogólnie spoko to ćwiczenie, wiele uświadamia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Konkretnie wygląda ta technika, dzięki za podzielenie się. :) Wypróbuję, jak wrócę do domu z pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj znać, jak poszło, jak zajrzysz do mnie następnym razem. :)

      Usuń
  5. Ciekawa sprawa. Mi wyszło tak, jak zaplanowałam. Choć mam inną hierarchię wartości, w sensie u mnie rodzina jest na pierwszym miejscu. ;) Ale ja mam też specyficzną pracę, zdalną, nie tracę czasu na dojazdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Gratuluję dobrego wyniku, a więc równowagi życiowej! Jeśli chodzi o zdalną pracę, to jest to świetna sprawa. W poprzedniej firmie pracowałam głównie zdalnie, w nowej zwykle raz w tygodniu - ale zawsze coś. :)

      Usuń
    2. Bardzo dobre ćwiczenie, zrobiłam i wyszło mi, że jestem dość blisko tego ile chciałabym poświęcać czasu na daną dziedzinę :) jeszcze trochę nad tym wszystkim popracuję i na pewno osiągnę swój ideał :D co do hierarchii wartości to każdy może mieć inną i nie powinniśmy oceniać, która jest lepsza a która gorsza. Ja w swoim przypadku też mam na pierwszym miejscu siebie, a to dlatego, że praca którą wykonuję to moja pasja, więc traktuję ją jako coś co robię dla siebie. Mam też rodzinę, którą bardzo kocham i to, że umieściłam ją dalej niż siebie nie robi ze mnie egoistki. Po prostu uważam, że życia nikt za mnie nie przeżyje, ani ja za nikogo, więc dbam o to, żeby dobrze było nie tylko innym, ale i mnie.

      Usuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz!