wtorek, 15 listopada 2016

Jak naprawić zniekształcony w dzieciństwie obraz siebie?



Z chwilą, gdy zaczynamy osądzać innych i rozkazywać im, zamiast przyjąć ich takimi, jakimi są - razem z ich pięknem, często ukrytym i ich często widocznymi słabościami - niszczymy życie, zamiast je podtrzymywać. 

Jean Vanier


Wiele trudności, z jakimi borykasz się w dorosłym życiu ma swoje podłoże w dzieciństwie. To właśnie wtedy kształtował się Twój obraz siebie, ponieważ bardzo ważna była wówczas opinia tych, od których uczyłaś się świata i którzy byli Twoimi autorytetami, bądź chcieli za nie uchodzić. 
Obraz ten budowałaś na podstawie informacji, jaką uzyskiwałaś na swój temat (zasada tzw. lustra społecznego). Zatem inne osoby mogły w równym stopniu poprawiać Twój obraz siebie lub go niszczyć. Było to związane zarówno z (nie)dostarczaniem Ci pozytywnych wzmocnień, jak również wiary w Twoje możliwości lub jej brak.
Z biegiem czasu, w dorosłym życiu inne osoby nie mają już tak dużego wpływu na to, co o sobie myślisz, ponieważ w dużej mierze masz już ustalony obraz siebie. Co jednak zrobić, aby naprawić postrzeganie siebie, które być może zostało złamane przez inne osoby, z którymi miałaś do czynienia w przeszłości? 
Gdy byłaś dzieckiem i rozwijałaś się w sprzyjającym dla siebie otoczeniu (rodzina), środowisko to prawdopodobnie stale dostarczało Ci pozytywnych wzmocnień, które są niezbędne dla zdrowego rozwoju młodego człowieka (jesteś zdolna, potrafisz to; zobacz, jak łatwo Ci to przychodzi). Gdy sytuacja jednak się zmieniła i pojawiły się inne autorytety (np. w szkole), mogły okazać się one nie tak łaskawe, jak te, które były znane Ci dotychczas. W tej sytuacji wspomniane wzmocnienia pozytywne mogły nie pojawiać się już tak często lub wręcz - wcale; w zamian za to być może dostarczano Ci negatywnych komentarzy (potrzebujesz więcej czasu, żeby to zrozumieć; to jest dla ciebie trudne). Tego typu sytuacje z czasem mogły wpłynąć na Twoją utratę wiary w siebie, wiarę we własne możliwości. Bo skoro osoba uchodząca za autorytet mówi młodemu człowiekowi, że coś jest dla niego za trudne (a przecież się na tym zna i musi mieć rację), to znaczy, że tak jest; młody człowiek właśnie dowiedział się o sobie tego od kogoś, kto przecież wie.
Warto więc zastanowić się, jakie konkretne sytuacje i jacy ludzie, Twoim zdaniem, mogli wpłynąć na załamanie Twojego dobrego obrazu siebie - siebie, jako człowieka zdolnego, mądrego i otwartego na świat. Czy osoby te miały rację? Czy w tych sytuacjach zachowywały się właściwie, pedagogicznie? Niestety nie wszystkie autorytety, z którymi człowiek spotyka się w swoim życiu, mają rację. Są ludzie, których niezdrowa ambicja powoduje niczym niepopartą chęć wyżywania się na słabszych i takie osoby młody człowiek często spotyka niestety tam, gdzie spodziewałby się znaleźć autorytety - w szkole, w internacie, w pierwszej pracy. Często tego typu środowiska są gruntem, na którym wyrastają kompleksy, niepewność, czy poczucie bycia nierozumianym. To właśnie dlatego na początku tego wpisu umieściłam cytat mówiący o niszczeniu życia. Wierzę bowiem, że owo niszczenie życia, zamiast jego podtrzymywanie, objawia się wmawianiem młodym ludziom, że jak nie mają w szkole samych piątek, to znaczy, że są leniwi lub niewystarczająco zdolni, że nie powinni się odzywać, gdy rozmawiają dorośli, że w życiu trzeba mieć konkretny zawód, który przyniesie konkretne pieniądze i że wszelkie dyplomy i certyfikaty świadczą o czyjejś inteligencji i posiadanej wiedzy. Każdy człowiek jest inny i nikt nie powinien zmuszać go do tego, żeby wyzbywając się swoich preferencji, przekonań i po prostu tego, jaki jest - stawał się taki, jak chce tego reszta, ślepo podążał za wyznaczonymi standardami i żył życiem zaprojektowanym przez kogoś innego. 
Ważnym krokiem pracy nad zmianą postrzegania siebie jest akceptacja bolesnych przeżyć, a więc odnalezienie w nich jakiejś wartości dla siebie - np. dzięki przeżyciu jakiejś trudnej sytuacji, wiesz jak sobie z nią radzić i na tej podstawie decydujesz się służyć pomocą innym, którzy tej wiedzy nie mają, a znajdują się w podobnym położeniu; dzięki danej sytuacji czujesz się silna, przez co wiele innych zdarzeń nie sprawia Ci większych trudności, nie podchodzisz do nich w tak emocjonalny sposób.
Otaczaj się ludźmi, którzy wierzą we wszelkie Twoje możliwości - liczą na Twój sukces, a nie porażkę. Zawsze Ci kibicują. Zauważ, że jeśli inni cenią Cię wysoko, nabierasz pewności, że mają rację, co sprawia, że podejmujesz się coraz trudniejszych wyzwań, ponieważ tak jak inni - dobrze o sobie myślisz, a więc spodziewasz się, że poradzisz sobie nawet w trudniejszych sytuacjach (przypomnij sobie, jak łatwo przychodziły Ci różne rzeczy, gdy byłaś dzieckiem - z jakim uporem dążyłaś do swego, nawet jeśli na początku nie przynosiło to żadnych rezultatów).
Jeśli do tej pory w jakikolwiek sposób myślałaś o sobie źle lub podejrzewałaś, że inni mogą tak o Tobie myśleć, teraz wiesz już, że powodem takiego stanu rzeczy mogą być Twoje negatywne doświadczenia z dzieciństwa/wczesnej młodości; to, w jaki sposób odnosili się do Ciebie inni, czy wierzyli w Ciebie, a może wręcz przeciwnie - zawsze wątpili w Twoje możliwości? Jeśli czujesz się mniej zdolna od reszty, gorsza ze względu na wiek, płeć czy jakiekolwiek inne uwarunkowanie, prawdopodobnie ktoś kiedyś skutecznie wmówił Ci, że tak jest. Przypomnij sobie kto to był oraz to, kim Ty byłaś, zanim spotkałaś tę osobę. Od tego możesz zacząć pracę nad wyprostowaniem Twojego własnego obrazu siebie. Pomogą Ci w tym dobrzy ludzie, których znajdziesz wielu, jeśli tylko rozejrzysz się dookoła.



Do dzieła! Trzymam za Ciebie kciuki i życzę Ci dobra w każdym kolejnym dniu Twojego życia! 






Tekst został napisany w oparciu o książkę "Wywieranie pozytywnego wpływu na ludzi" (autor: Tomasz Niemirowski)


7 komentarzy:

  1. Niby to nic, a mnie zawsze skręca, jak sobie przypomnę, jak mi nauczycielka w szkole ciągle mówiła, że taka ładna dziewczynka, a takie brzydkie pismo, po prostu skrobie jak kura pazurem. No żeby jeszcze chłopak tak pisał, to okej. Do dziś wydaje mi się, że mam paskudne pismo. A jak ktoś je chwali (co zdarza się regularnie), to zastanawiam się, jak komuś mogą podobać się te bazgroły. I generalnie zawsze czuje wstyd i dyskomfort jak ktoś patrzy, kiedy piszę ręcznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie matematyczka gnębiła w szkole i mówiła, że matma jest nie dla mnie. Miałam same pały, aż w końcu musiałam iść na korki, żeby zdać do następnej klasy. Znalazłam studenta z polibudy, który nie traktował mnie z gory i nagle okazało się, że ta matma wcale nie była dla mnie taka trudna - wręcz przeciwnie! Niestety "autorytety" często blokują i demotywują młodych, zamiast wspierać ich rozwój!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet największa ilość dobrych pozytywnych osób nie pomoże, jeśli sami nie chcemy zmienić swojego postrzegania siebie. Niestety to jest wewnętrzny bolesny proces, który musimy przepracować sami ze sobą.. Wsparcie bliskich może motywować.. ale nie zrobi nic za nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, jeśli sami tego nie chcemy, to nikt nam nie pomoże. Jednak otoczenie ma na nas spory wpływ i dlatego możemy wspomagać się nim w procesie naprawiania siebie. Tutaj chodzi też o to, że do pewnych rzeczy ciężko dojść samemu - gdy ma sie jednak u boku osoby mądre i życzliwe, zawsze jest łatwiej wiele rzeczy zrozumieć oraz przepracować. Zgadzam się natomiast z tym, że ostateczny wynik tej pracy zależy już tylko od nas samych. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Ja pamiętam nie jedną taką osobę, co mi w głowie namieszała za młodu i przez nie miałam później przez przez lata problemy z poczuciem własnej wartości. Na szczęście ten czas mam już za sobą, a z negatywnych myśli pomogli mi się wyleczyć właśnie inni (dobrzy) ludzie, którzy nauczyli mnie jak poradzić sobie z tymi problemami i jak na nowo polubić siebie. Mi pomogła terapia, ale znam osoby, które z takich sytuacji wychodziły samodzielnie, bo w głębi serca były wystarczająco silne, żeby dać radę samemu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że zarówno terapia, jako forma wsparcia w pokonywaniu problemów, jak i podejmowanie prób samodzielnego ich rozwiązania jest dobre. To zależy od osobowości - niektórzy potrzebują rozmawiać i przez to dogłębnie analizować trudne sytuacje, aż wreszcie dochodzą do wniosku, że nie stanowi to już dla nich problemu. Inni z kolei cierpią dwukrotnie, gdy muszą wracać do bolesnych przeżyć. Dlatego wielu psychologów uważa, że rozmawianie o danej sytuacji, a więc ciągłe przeżywanie jej na nowo, wcale nie musi być jedyną i najlepszą drogą do pokonania życiowych zakrętów. Taka tezę głosi m.in. dr G. Winch, którego książkę nt. tego, jak radzić sobie z trudnymi przeżyciami właśnie czytam i możliwe, że za jakiś czas ją dla Was zrecenzuję. :) "Emocjonalne SOS" - polecam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś w tym jest, że jak inni w nas wierzą, to i my wierzymy, a jak w nas wątpią, to podcinają nam skrzydła i zaczynamy myśleć, że chyba rzeczywiście możemy nie dać rady.....

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz!