wtorek, 6 grudnia 2016

Fitspiracje, czyli o tym, dlaczego oglądanie zdjęć wysportowanych sylwetek nie motywuje


W ostatnich latach obserwujemy znaczny wzrost zainteresowania zdrowym stylem życia nie tylko w kontekście poddawania się różnego rodzaju dietom, ale też uprawiania sportu. Sławne trenerki i trenerzy fitness biją rekordy ilości polubień swoich fanpage’ów na Facebooku, a na Instagramie i Pintereście roi się od zdjęć wysportowanych sylwetek ludzi dbających o swój wygląd zewnętrzny. Niektórzy preferują dołączyć do grona fanów guru ćwiczeń* i w grupie zmagać się ze swoim ciałem, inni podziwiają zdjęcia pięknych, wysportowanych ciał i w ten sposób szukają motywacji, by osiągnąć upragniony efekt. Jako, że teza postawiona została już w tytule, nie będę przedłużać: dlaczego podziwiacze instagramowych zdjęć mają z psychologicznego punktu widzenia znacznie mniejsze szanse na osiągnięcie sukcesu, niż ich koledzy - uczestnicy grup popularnych trenerów fitness? Przekonajmy się, zapraszam.
Czy zawsze należy mierzyć w górę i otaczać się wyłącznie ludźmi lepszymi od nas, których to umiejętności będą motywowały nas do dalszej pracy nad sobą i ciągłego rozwoju? Niekoniecznie. Okazuje się, że owszem, na dłuższą metę w grupie radzimy sobie lepiej, niż w pojedynkę, jednak dzieje się tak pod warunkiem, że większa część uczestników naszej grupy odpowiada naszemu poziomowi - ba, dobrze nawet, gdy jest kilka osób gorszych od nas; tych lepszych z kolei nie powinno być zbyt wielu. Liczne badania psychologiczne prowadzone nad motywacją w grupie wykazują, że gdy w naszym otoczeniu przeważają osoby lepsze od nas, jedynie początkowo działa to na nas motywująco, jednak szybko zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy w stanie tym osobom dorównać, ponieważ nawet wkładając ogromny wysiłek w próby nadrobienia zaległości w stosunku do nich, nie znajdziemy się wystarczająco szybko na pożądanym przez nas poziomie. Dodatkowo, w czasie, gdy my będziemy ciężko pracować, osoby te pracując w taki sam sposób, jak do tej pory (co prawdopodobnie nie będzie dla nich tak obciążające, jak dla nas), będą stale posuwały się na przód, co sprawi, że dystans między nimi a nami nie będzie się zmniejszał. To wszystko powoduje, że prędzej, czy później dajemy za wygraną. Sprawa ma się jednak zgoła inaczej w sytuacji, gdy to my należymy do tych lepszych w grupie. Myśl o tym, że są gorsi od nas lub osoby na podobnym poziomie, dostarcza nam motywacji do tego, by stale pracować nad sobą i w ten sposób co najmniej zachować swoją dotychczasową pozycję w grupie. 
Jak te fakty mają się do wspomnianych trenerów fitness i motywowania się za pomocą oglądania zdjęć wymarzonych sylwetek? W pierwszej sytuacji do czynienia mamy z jednej strony z guru ćwiczeń, z drugiej natomiast z rzeszą fanów, którzy tak samo, jak my, pracują nad swoim ciałem. Figura guru fitnessu jest dla nas z jednej strony nieosiągalna, jednak wśród uczestników grupy znaleźć możemy setki osób na poziomie podobnym do naszego lub takich, przed którymi jest jeszcze znacznie więcej pracy niż przed nami. Taka sytuacja jest zdrowa dla naszej psychiki, ponieważ nie chodzi tutaj o osiągnięcie niedoścignionego ideału - tutaj liczą się każde - i te mniejsze i te większe sukcesy. Celem jest bowiem to, by dobrze czuć się we własnym ciele, nie zaś to, by osiągnąć figurę sportsmena. 
Sprawa ma się jednak zgoła inaczej w przypadku oglądania zdjęć muskularnych sylwetek - tutaj celem jest bowiem to, by jak najszybciej dojść do takiego właśnie wyglądu - by osiągnąć wzorcową figurę. Z psychologicznego punktu widzenia takie próby motywowania się są jednak kompletnie nieskuteczne. W związku z opisanym wcześniej zjawiskiem ciągłego porównywania się tylko i wyłącznie do osób lepszych, nasz duch zamiast rosnąć, gaśnie. Nasze samopoczucie pogarsza się, zamiast polepszać, co w konsekwencji doprowadza nas do porzucenia jakichkolwiek zamiarów pracy nad sobą, bo przecież i tak nie dogonimy ideału.
Sporym problemem fitspiracji jest fakt, że celem wykonywania ćwiczeń fizycznych jest osiągnięcie aktualnie kreowanych przez media kanonów urody - w tym przypadku jest to wysportowana i umięśniona sylwetka, nie zaś ćwiczenie dla dobrego samopoczucia i zdrowia. To powoduje, że wielu wielbicieli fitness zamiast uprawiać sport w trosce o swoje ciało, uprawia go po to, by sprostać aktualnym trendom wizerunkowym, co ostatecznie sprowadza się do tego, że nie tyle ćwiczą oni dla siebie i własnego upodobania, co dla innych; ćwiczą po to, by wpasować się w rozpropagowany społecznie idealny model sylwetki. 
Wniosek nasuwa się sam - zamiast bombardować się zdjęciami idealnie wyrzeźbionych sylwetek, lepiej dołączyć do grupy znanego trenera fitness, który oprócz tego, że dla większości z nas na zawsze pozostanie niedoścignionym ideałem, propaguje zdrowy styl życia i posiada rzeszę odbiorców, dążących do swojego własnego ideału w duchu wzajemnego wsparcia. Są tam ludzie nie tylko lepsi, ale przede wszystkim podobni do nas lub może nawet od nas słabsi. I to wszyscy oni - razem wzięci - nadają sens całej tej fitspiracji oraz mogą stać się gwarantem naszego sukcesu.



A w jaki sposób Wy motywujecie się do ćwiczeń (o ile ćwiczycie)? Otaczacie się tylko ideałami, czy osobami podobnymi do Was? Dajcie znać w komentarzu!





Post został napisany w oparciu o książkę "Wy wszyscy moi Ja" Miłosza Brzezińskiego.
*Określenie zaczerpnięte z tejże książki.

6 komentarzy:

  1. Ja ćwiczę z Ewą Chodakowską. Nic mnie tak nie inspiruje jak metamorfozy dziewczyn które też z Ewą ćwiczą..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie o to chodzi!

      Usuń
    2. Ja też ćwiczę z Ewcią - najlepsza trenerka :))))))

      Usuń
    3. Ja lubię Ewę i Mel B. właśnie zaraz zaczynam ćwiczyć! :D

      Usuń
  2. 100% racji. Samym obserwowaniem profili na insta nie da rady się zmotywować:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama prawda! Nic dodać, nic ująć! :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz!